Sobotni wieczór w Nowohuckim Centrum Kultury zamienił się w podróż przez pejzaże, emocje i dźwięki obecne w malarstwie Józefa Chełmońskiego. Widowisko taneczno-muzyczne „Chełmoński. Dźwiękiem malowane” przeniosło publiczność w głąb płócien jednego z najważniejszych polskich malarzy realizmu. Było to wydarzenie, które pozwoliło wejść do jego obrazów — niemal dosłownie.
Twórcy animacji — Zygmunt Fitt, Maja Reichter-Mąka, Artur Mąka, Artur Żok i Mariusz Olejniczak — stworzyli wizualny świat, w którym kamera zdawała się wnikać w głąb malarskich przestrzeni. Dzięki ich pracy pejzaże Chełmońskiego stawały się więcej niż trójwymiarowe: widzowie mieli wrażenie, że mogą stanąć pośród rozlewisk i łąk, zwierząt i ludzi, pośród różnych pór roku. Mozna było poczuć rytm polskiej wsi, jej prostotę, codzienność i piękno, które Chełmoński tak ukochał i potrafił oddać w swoich obrazach.
Muzyczną oprawę stworzyła Orkiestra Synestezja, której brzmienie stapiało się z naturą — również zmysłem słuchu mozna było odczuć to co malował artysta – życie wsi, zwierząt, szum wiatru, trzepot skrzydeł, tętent końskich kopyt. Kompozycje wykonywane na żywo sprawiały, że malarstwo Chełmońskiego zyskiwało nowy wymiar — emocjonalny i niemal dotykalny.
Niezwykłą energię wniósł Akrobatyczny Teatr Tańca Mira-Art. Tancerze unosili się nad sceną, wirując w powietrzu z lekkością ptaków, jakby wręcz zstępowali z obrazów. Ich ruchy przywodziły na myśl tańczące ptaki, odlatujące żurawie, dramat polowania, folklor i melancholię wpisaną w pejzaże Chełmońskiego. Tańcem oddawali zarówno dynamikę, jak i ciszę — spokój natury i tragizm zwierząt będących celem polowań.
Widowisko oddziaływało wielozmysłowo. Można było niemal poczuć burzę, chłód wiatru, tętent galopujących koni, a także powagę i modlitewne skupienie powstańców styczniowych spod wielowymiarowej postaci Matki Boskiej, unoszącej się nad polem bitwy i modlącymi się przed bitwą powstania Styczniowego.
Całość dopełniała narracja Danuty Stenki, której głos prowadził widzów przez opowieść o życiu i twórczości Chełmońskiego. Jej interpretacja pełna była anegdot, refleksji i emocji — jakby słowem malowała portret artysty.
W świecie przepełnionym bodźcami, w którym trudno o ciszę i skupienie, takie widowisko jest szczególnie potrzebne. To paradoksalnie właśnie poprzez wielość dźwięków, barw i ruchu pozwala zatrzymać się i usłyszeć spokój, zobaczyć ciszę, poczuć wrażliwość natury, jej zachwycające piękno, którą Chełmoński tak subtelnie wyrażał pędzlem.
Kiedy zapadła cisza,żal było, że to już koniec. Wrażenie, że właśnie uczestniczyło się w czymś wyjątkowym, długo nie opuszczało widzów. Trudno o doskonalsze ujęcie tego, co Chełmoński wyrażał pędzlem — jego miłości do polskiej ziemi, wsi do ciszy i rytmu natury.
„Chełmoński. Dźwiękiem malowane” to widowisko, które spełnia artystyczne marzenie — by obrazy mogły mówić, śpiewać i tańczyć. Każdy malarz zapewne chciałby, by jego twórczość doczekała się takiej interpretacji — tak wiernej duchowi dzieła, a zarazem tak współczesnej i poruszającej.