Ks. prof. Krzysztof Pawlina, rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie Collegium Joanneum przewodniczył w niedzielę porannej Mszy świętej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Ks. Pawlina nawiązał do Ewangelii i przypomniał, że kapłaństwo nie jest pomysłem ludzkim, ale to Chrystus postanowił wybrać niektórych ludzi i włożył w ich ręce trzy dary, którymi powinni dzielić się ze światem. – To są dary od Boga, ale rozdawanie namaszczonymi rękami kapłanów – podkreślił i dodał, że pierwszym darem jest Ofiara. – Ofiara Chrystusa na krzyżu zamknięta dzisiaj w kawałku eucharystycznego Chleba. Ona daje nam wszystkim życie wieczne. Bóg sam walczy o nasze życie i pragnie, aby kapłani składali tę ofiarę i rozdawali ludziom Chleb życia wiecznego – powiedział kaznodzieja.
Kapłan dał osobiste świadectwo i opowiedział o doświadczeniu, kiedy w czasie wakacji odprawił niespodziewanie Mszę świętą, gdy na nią nie dotarł inny kapłan. – Kapłaństwo niespodziewanie potrzebne. Wieczorem ucałowałem miejsca moich dłoni, które kiedyś były namaszczone podczas święceń. (…) A później w modlitwie do Boga powiedziałem: „Panie, jestem. Zawsze prowadź tam, gdzie potrzeba Ciebie uobecniać”– wyznał.
Jak mówił ks. Pawlina, drugi Boży dar, który niosą kapłani to Ewangelia, światło naszego życia, przepowiadanie Słowa Bożego. – Mówić o Bogu rozkrzyczanemu światu… Jak to robić dzisiaj? – pytał. – Dziś jest tyle słów, które są komentarzem, opinią, czasem mędrkowaniem, ale nie słowem Boga. Dlatego trzeba najpierw zamilczeć, uklęknąć, usłyszeć i dopiero głosić – wskazał kaznodzieja.
Kapłani niosą również trzeci dar – miłosierdzie dla świata. – To miłosierdzie przywraca nam nie tylko wiarę w życie wieczne, ale zaprasza również, by ocierać ludzie łzy – mówił i dodawał, że trzeba dziś powoli, z troską ocierać ludzkie rany. – Kościół został powołany by, wpatrywać się w niebo, ale także po to, by zaradzić wszystkim nieszczęściom, które ranią człowieka. Im dłużej wpatrujemy się w niebo, tym więcej widzimy bolesnych cierni. A może oczy się nam zmęczyły? Za mało patrzący w Boga i niedowidzący potrzeby innych ludzi – mówił.
Aby być wiernym Bożemu wybraniu i posługiwać ludziom tymi darami, które powierzył nam Chrystus, trzeba się dzisiaj namęczyć – kontynuował ks. Pawlina. – Zmieniły się czasy, zmieniły się sposoby męczeństwa i trzeba nam powiedzieć, że jest męczeństwo krwi, ale jest też męczeństwo ducha i wielu cierpi duchowe udręki, aby dochować wierności, by być wierzącym, uczciwym człowiekiem. Nas nie ścigają dzisiaj prześladowcy i może nie grozi nam śmierć za wiarę. Jednak wieje wokół nas wiatr wydmuchujący szlachetne postanowienia, pragnienie świętości, a nawet pragnienie nieba. I żeby je w sobie utrzymać, trzeba się niekiedy namęczyć. Tej walki nie widać, bo ta walka dokonuje się w duszy, ale trzeba ją podejmować, by zachować szlachetność i dobroć. I właśnie ten wysiłek bywa dla nas męczarnią. Być przyzwoitym człowiekiem.
Ks. Pawlina opowiedział o kapłanie, który walczył o swoje kapłaństwo, o siebie. – Powiedział mi kiedyś: „odmawiając Brewiarz, uderzył mnie werset Psalmu 16, który brzmi tak – ‘wzbudził On we mnie miłość przedziwną’. Ten werset poruszył mnie do głębi. I chcę być wierny tej miłości. Dlatego na biurku przy krzyżu postawiłem sobie małą karteczkę z napisem: będą zawsze stawiał sobie Pana przed oczy”. I pytam go: pomaga ci. Bardzo. Kiedy uderza we mnie świat ze swoimi pokusami, powtarzam zawsze: będę zawsze stawiał sobie Pana przed oczy… Bezkrwawa walka o miłość przedziwną – powiedział kaznodzieja.
Kończąc homilię ks. Pawlina podsumował: – Będę zawsze stawiał sobie Pana przed oczy… Z taką miłością każda walka jest do wygrania. I w takiej miłości te trzy dary: ofiara, Ewangelia i miłosierdzie, złożone w ręce kapłanów są bezpieczne. A wtedy wszyscy doświadczamy Kościoła wrażliwego, wiernego Chrystusowi i spieszącego z pomocą. Oto Chrystus w swoim Kościele